39. Maraton Warszawski – czyli chytry dwa razy traci
W ostatnią niedzielę września odbył się 39. Maraton Warszawski. Był to mój już dziesiąty Maraton Warszawski, ale pierwszy raz w deszczu.
Z racji mojego ponad 10-letniego biegowego doświadczenia, doskonale wiem, że kluczem w maratonie jest ostatnie 10 km. Powtarzam tę prawdę wszystkim początkującym maratończykom. Maraton to sztuka przebiegnięcia ostatnich dziesięciu kilometrów. Ale cóż z tego, że ja to wiem? Natura ludzka jest nieodgadniona. Emocje i startowa euforia spowodowała, że naiwnie uległem sugestiom moich kolegów oraz mojego brata, że ten, kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa…
Ten dystans srogo karze chytrych biegaczy, czego niestety doświadczyłem kolejny raz. Przez moment uwierzyłem, że być może dzisiaj złamię 3:10. Wszystko się tak układało do 25. kilometra. Biegłem średnim tempem 4:30/km, ale później…
Na 23. kilometrze wierzyłem, że będzie życiówka
Ostatnie 10 km było masakrą., To, co nadrobiłem, z kretesem oddałem w wielkim cierpieniu. Skończyłem maraton z wynikiem 3:19:05. Dużo poniżej oczekiwań, zwłaszcza, że wynik z Półmaratonu Praskiego, wprowadzony do liczydła biegowego, prognozował wynik 3:15 w maratonie. Liczydło biegowe zawsze było dla mnie miarodajnym narzędziem oceniającym możliwości w maratonie. Zazwyczaj kończyłem maraton trochę lepiej, niż prognozy zakładały, tak więc teraz także mogłem oczekiwać wyniku w granicach 3:14. Niestety, nie wyszło.
Do tego ten ból i złość. Dlaczego, po tylu startach i zdobytych doświadczeniach, dałem się tak podpuścić?! Lecz nie tylko ja tak źle rozegrałem bieg. Moi koledzy i brat również pobiegli poniżej oczekiwań, choć nakręcaliśmy się wzajemnie w pierwszej części biegu.
Teraz będę jeszcze mocniej przekonywał wszystkich, że maraton biegnie się spokojnie i wyczekująco do 30. kilometra, a później się przyspiesza – nigdy odwrotnie!
Co teraz? Chwila odpoczynku i przygotowania do Biegu Niepodległości, chciałbym jeszcze rozprawić się z wynikiem na 10 km, by zakończyć sezon z życiówkami na wszystkich dystansach.
Na mecie – zawód i zmęczenie