Przed 27. Biegiem Konstytucji
Mój sportowy guru, Jerzy Skarżyński, powtarza: „Jeśli chcesz poprawić swój czas w maratonie, biegaj dobrze półmaratony. Jeśli chcesz biegać dobrze półmaratony, biegaj na zawodach 10 km. Jeśli natomiast chcesz pobić rekord na dystansie 10km, biegaj 5km.”
I tak dotarliśmy do powodów mojego startu na 5 km w Biegu Konstytucji. W tym roku mija moja 10. rocznica startów w biegach ulicznych, a na 5 km pierwszy raz wystąpiłem dopiero pół roku temu. Po udanym starcie 23 kwietnia w Orlen Warsaw Marathon, 10 dni później wystartowałem w Biegu Konstytucji. Na start szedłem bardzo niechętnie, będąc nieprzekonanym, że uzyskam dobry wynik. Nie jestem typem sprintera i nie zauważam u siebie efektu superkompensacji (zwiększonej wydolności organizmu) po maratonie; raczej występuje u mnie zupełny reset formy.
Moim celem było złamanie bariery 20 minut. Taktyka: biec równo, bez „odcinki” na końcu, tempem poniżej 4 min/km. Na starcie spotkałem moich dwóch pacjentów, którzy po operacjach wciąż biegają i startują w zawodach.
Pierwszy kilometr rozpocząłem całkiem nieźle – 3:50 min/km. Nawet podbieg na Agrykoli nie zepsuł mojego wyniku. 4. kilometr to już walka. Nie patrzę na zegarek, daję z siebie wszystko. Odczuwam duży dyskomfort na Alejach Ujazdowskich, na szczęście na zbiegu z Górnośląskiej jest trochę lżej. Na końcu udało mi się wyprzedzić kilka osób (rada: warto ćwiczyć interwały, tak, by po 6-8 powtórzeniach biec najszybciej, wówczas mamy siłę na dobry finisz).
Czas: 19:46. Super! Cel zrealizowałem nawet z nawiązką. Ewidentnie muszę polubić „piątki”, jeśli chcę poprawić wynik na 10 km. Może superkompensacja istnieje również u mnie?