40. Maraton Warszawski
Chyba po raz pierwszy cieszę się z biegu, w którym nie poprawiłem swojego wyniku. By nie być gołosłownym, zadeklarowałem w poprzednim wpisie, jakie są moje cele: nie zatrzymać się i ukończyć bieg z czasem poniżej 3:45.
Obecny sezon to dla mnie pasmo problemów ze zdrowiem. Początek roku to ból piszczeli (medial tibial stess syndrom – shin splint), który uniemożliwił mi start w Orlen Warsaw Marathon. Następnie, gdy wróciłem ostro do biegania, naderwałem mięsień łydki. Po przymusowej przerwie, problem odnowił się po 3 tygodniach treningów, gdyż najpewniej za wcześnie wróciłem do biegania. Łydka przez długi czas nie dawała mi spokoju. Z tego powodu nie wystartowałem nawet z moim synem na 5 km w Biegu Powstania Warszawskiego. Byłem bardzo rozczarowany i zrezygnowany. Jednak fakt jubileuszu oraz już pewnego rodzaju tradycja, że od 2008 roku biegam nieprzerwanie maraton we wrześniu, mobilizowała mnie do podjęcia wyzwania. Cel był, by jedynie go ukończyć i uniknąć przysłowiowego „umierania” na trasie.
Czasu miałem bardzo mało. Przygotowania zacząłem ok. 10 sierpnia bardzo ostrożnie, bo bałem się o łydkę. Fakt, że przez cały okres „niebiegania” czas poświęciłem na stretching, rolowanie i ćwiczenia stabilizacyjne w ilości do tej pory przeze mnie niepraktykowanej.
Moje przygotowania trwały zaledwie 7 tygodni, bez interwałów, bez podbiegów, bez ćwiczeń tempowych (w obawie o łydkę), bez sprawdzianu formy, jedynie objętości.
Nie wiedziałem czego się spodziewać. Czułem się bardzo niepewnie. Tak krótko jeszcze nigdy nie przygotowywałem się do żadnego maratonu. Wystartowałem z pace-makerem na 3:40, stopniowo przyspieszając, kierując się jedynie samopoczuciem. Nie zatrzymałem się, choć był kryzys około 37. kliometra. Drugą połówkę pobiegłem szybciej, niż pierwszą.
Czas: 3:26. To naprawdę duża satysfakcja i miłe zaskoczenie. Pokonałem 40. Maraton Warszawski!
Jaki z tego wniosek?
Trzeba trenować mądrze, co nie zawsze znaczy dużo. Duży potencjał na poprawę wyników tkwi w ćwiczeniach stabilizacyjnych i rozciąganiu. Należy pamiętać, że każdy organizm potrzebuje odpoczynku i przerwy, by móc następnie piąć się w górę.