Tuż przed 13. Półmaratonem Warszawskim
Już jutro start 13. Półmaratonu Warszawskiego. To jeden z moich ulubionych biegów. Niestety, w tym roku stanę na starcie w zupełnie innym nastroju, niż zwykle.
Wiosna to okres, gdy zbieramy żniwa naszych trudów podczas zimowych treningów. Zazwyczaj na starcie półmaratonu stoję z nadzieją na dobry wynik, ale nie tym razem. Ostatnimi czasy każdy mój start kończył się życiówką. To będzie mój 11. z kolei Półmaraton Warszawski, za co dziś otrzymałem złotą odznakę.
Za mną 11 lat biegania. Do tej pory omijały mnie kontuzje, właściwie nie robiłem sobie przerw. Były to jednak duże obciążenia dla organizmu, które kumulowały się i nie pozostawały bez wpływu na niego. To, co napędza człowieka, to ciągła chęć progresu.
Moja złota odznaka
Chciałem zaklinać upływający czas i marzyłem o przełamywaniu kolejnych barier czasowych. Kontuzje mają swoje przyczyny – nie rodzą się przypadkiem. W tym roku miałem chęć być jeszcze lepszy, niż na wiosnę zeszłego roku, tzn. 1:29:34 na połówce. Nie zrobiłem roztrenowania, mocno zacząłem od grudnia, zaryzykowałem i zapłaciłem za to cenę.
Jutro biegnę (wiem, że to nierozsądne), by podtrzymać tradycję wiosennych startów. Nie biegnę sam: startuje mój tata i brat, liczę na ich życiówki! Ja natomiast liczę, że wytrzymam do Orlen Warsaw Marathon i zrobię sobie wreszcie przerwę, by móc wygoić urazy, i zdążę przygotować się na 40. Maraton Warszawski. Do zobaczenia na trasie!
P.S na 17 km wodę będzie podawał mój syn Kuba ?
Jutro nie liczy się wynik