Bieg Niepodległości 2017
Powoli kończy się sezon biegowy 2017 – swoją drogą bardzo dla mnie udany. Mam na swoim koncie ponad 10 lat biegania, ale to w 2017 roku uzyskałem biegowe rekordy na wszystkich dystansach.
Zwieńczeniem sezonu zawsze jest dla mnie Bieg Niepodległości. Według organizatorów, to największy bieg uliczny w Polsce. Bardzo udana tegoroczna wiosna rozbudziła we mnie duży apetyt na dobre wyniki. Uwierzyłem – „sky has no limit!” Wprawdzie tegoroczny Maraton Warszawski był dla mnie zimnym prysznicem – miałem nadzieję, że w tym roku będzie jeszcze jeden rekord.
Wierzyłem, że zdarzy się to podczas Biegu Niepodległości. Może nie będę pisał na co liczyłem… Dobry start na 5 km, na 3 tygodnie przed 11 listopada, kiedy to uzyskałem czas 19:52, pozwalał na takie nadzieje. Niemniej – tak się nie stało. Wynik 41:55 przyjąłem z dużym rozczarowaniem.
Taktyka biegu była taka, by pierwsze 5 km biec w umiarkowanej strefie dyskomfortu, a potem w 2. połowie przyspieszyć. Starałem się jak najmniej spoglądać na zegarek, chciałem zaufać swojemu organizmowi i myślałem, że miło się rozczaruję. Niestety, było zupełnie odwrotnie.
Oczywiście, po takim starcie pojawiają się wątpliwości i pytania: czy to nie jest już limit moich możliwości? Czy wymagam od siebie za dużo? Może już czas, by bieganie było jedynie przyjemnością i rekreacją? Nie leży to jednak w mojej naturze. Walka o wyniki, niestety, czyni z nas ludzi uzależnionych: uzależnionych od treningu i wyniku, a uzależnienia mają swoje poważne konsekwencje…W tej chwili jednak nie potrafię myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, by poprawić wynik.
Bieg Niepodległości był za to dużym sukcesem dla mojego brata, który uzyskał fantastyczny czas 39:56, a równo rok wcześniej pokonałem go na linii mety! Zrobił ogromny postęp, czego mu serdecznie gratuluję i zazdroszczę!