Jak zacząć bezpiecznie biegać?
Biegi uliczne cieszą się coraz większą popularnością – pewne biegi mają nawet więcej chętnych, niż przewidziana pula dostępnych miejsc! Niemniej jednak, bieganie, oprócz swoich blasków, posiada także cienie, na które trzeba zwrócić uwagę – ku przestrodze biegaczy-amatorów. Zatem jak zacząć bezpiecznie biegać?
Wiosna to pora roku, w której obserwujemy „wysyp” biegów masowych. Z punktu widzenia lekarza, taka sytuacja powinna być powodem do radości: coraz więcej ludzi chce aktywnie spędzać czas. To bardzo pożądany trend w kontekście profilaktyki chorób cywilizacyjnych. Nie od dziś wiadomo, że motywatorami do treningu są rywalizacja, możliwość pokonywania kolejnych barier i bicie rekordów. Początki biegaczy często podążają tym samym scenariuszem: pierwszy start w biegu ulicznym nas onieśmiela, ale już na mecie podejmujemy decyzję o ponownym starcie. Chęć poprawy wyników w kolejnej edycji biegu motywuje nas do systematycznych treningów.
Tu z pomocą przychodzą nam różne plany treningowe, które mają gwarantować zaplanowany sukces. Naładowani endorfinami i motywowani pozytywnym myśleniem chcemy sobie udowodnić, że, po latach zaniedbań, z kanapowca zmienimy się w sportowca. Przecież ruch przynosi same korzyści, prawda? To bardzo często myślenie osób po 40. roku życia, które chcą diametralnie zmienić swoje dotychczasowe nawyki.
Źródło: pixabay.com
Największy błąd biegaczy po 40-tce
Niestety, z mojej praktyki zawodowej wynika, że znaczna część osób z tej grupy wiekowej ulega fałszywym radom: „ból trzeba przełamać”; „nie można poddać się swoim słabościom”; „ograniczenia tkwią w twojej głowie”. Skoro przebiegli 10 kilometrów, przecież przebiegną i półmaraton, a potem zmierzą się z maratonem. Tacy biegacze nie mają najczęściej zaplecza treningowego, mają za to motywację i ambicję. W tym miejscu chciałbym podkreślić, iż takie podejście do tematu jest nieodpowiedzialne i niebezpieczne dla naszego zdrowia, a w szczególności – serca.
Lwia część startujących w biegach ulicznych to amatorzy, którzy przygodę ze sportem rozpoczęli późno w swoim życiu. Bardzo mnie cieszy fakt tego, że chcą się ruszać i biegać, ale niestety – nie oni mogą myśleć jedynie kategoriami rywalizacji i ciągłej poprawy „życiówek”. Oczywiście, motywacja jest bardzo ważna, ale nigdy nie powinna ona zastępować właściwego przygotowania. Niestety, nie każdy biegacz się do tego stosuje, czego dowodem jest niepokojąca liczba nagłówków na temat tragicznych zdarzeń na trasach biegowych. Brak badań profilaktycznych, brak uprzedniego przygotowania, ambitna chęć rywalizacji i, opcjonalnie, dziedziczne obciążenie ryzykiem chorób serca to wybuchowa mieszanka, która diametralnie podnosi ryzyko wystąpienia tragedii. Absolutnie nie można ignorować dyskomfortu w klatce piersiowej, kołatania serca i ogólnego złego samopoczucia w trakcie biegu! Kontynuacja wysiłku w takim stanie to igranie z naszym zdrowiem i życiem.
Bieganie nie zabija. Podejście do biegania – może
Do dzisiaj mam w pamięci słowa profesora kardiologii, według którego to nie sport jest bezpośrednią przyczyną zgonu sercowego, a jest nią ukryta (czyli niezdiagnozowana) patologia mięśnia sercowego, wysiłek ponad swoje możliwości i niezdrowe współzawodnictwo. Jaki z tego wniosek? Jeśli myślimy o realizacji ambitnych celów biegowych, a mamy już powyżej 40 lat, koniecznie odwiedźmy kardiologa. On będzie w stanie ocenić ewentualne ryzyko, jakie może nieć za sobą trening sportowy i zaplanuje konieczne dla nas badania.
Źródło: pixabay.com
Pamiętajmy, że nasze cele biegowe muszą być realne i rozłożone w czasie (wzrost obciążeń treningowych powinien wynosić ok. 5% na miesiąc). Badania naukowe dowodzą, że sport rekreacyjny, rozumiany jako 30 minut joggingu 4-5 razy w tygodniu, potrafi ograniczyć ryzyko chorób serca aż o 50% i wydłużyć życie o 7 lat!
Przebiegnięcie dystansu 10 kilometrów jest osiągalne dla każdego człowieka, jednak musi on się do tego przygotować. Nie chcę nikomu odbierać biegowych marzeń o byciu maratończykiem, ale trzeba planować taki wysiłek z głową. Naprawdę warto odwiedzić lekarza i przebadać się, chociażby profilaktycznie, a dystans zwiększajmy stopniowo. Jeśli organizm daje nam sygnał, że coś jest nie tak, nie wolno go lekceważyć!
Na sam koniec chciałbym przestrzec przed nieprofesjonalnymi poradami, które sprowadzają się do niebezpiecznych haseł „motywacyjnych”, dotyczących przezwyciężania bólu mimo wszystko i tłumaczenie porażek słabą psychiką. Nic bardziej mylnego – tego typu rady to zachęta, by kontynuować bieg, mimo ostrzeżeń, które wysyła nam organizm. Niemniej uważam, że osoby, które są dobrze przygotowane, prędzej czy później osiągną zakładane cele, natomiast inni po prostu narażają swoje zdrowie i życie.
Artykuł oryginalnie pojawił się na portalu Fakt.pl dnia 20 kwietnia 2019. Zapraszam na mój fanpage – Biegający Ortopeda.